poniedziałek, 25 marca 2013

       Choć słońce pięknie dziś świeci to temperatura za oknem o tej porze roku może zirytować nawet największego fana białego puchu – no bo ile można? Na poprawę humory podsyłamy Wam przekomiczną animację studentów Ecole Supérieure des Métiers Artistiques (taka uczelnia we Francji).
       Od strony technicznej animacja nie odbiega od ogólnych standardów, nie porywa więc do ochów i achów nad doskonałością obrazu. Jest po prostu poprawna. To co sprawia, że animację ogląda się z przyjemnością to niezdarne poczynania głównego bohatera, który za wszelką cenę próbuje zdobyć serce ukochanej kwiaciarki. Stara się tak bardzo, że niszczy przez przypadek pół miasta... A wszystko zaczęło się od elektroszoku...
       Nasz bohater to zawodowy elektryk, choć po wielkości miasta można wywnioskować, że dostał tą robotę drogą przydziału losowego. Po prostu ktoś to musiał robić. Szkoda, że nie powiedzieli mu przynajmniej tak podstawowych rzeczy jak to, że nie można łapać dwóch kabli wysokiego napięcia na raz. A może uznali, że pamięta to jeszcze z podstawówki...
      I tak oto przypadkiem zwykły, niezdarny elektryk zyskuje super moce, z pomocą których chce zawrócić w głowie wybrance serca. Jednak dopiero wydarzenie, które miało miejsce po rezygnacji z tego błyskotliwego pomysłu, zapewniło mu przychylność hojnie obdarzonej przez naturę (a raczej grafików) kwiaciarki. Romantyzm w tym miejscu osiąga wartości graniczne, aż ręką automatycznie sięga po chusteczkę aby otrzeć łzy wzruszenia, które niewątpliwie się zaraz pojawią...
      Ale to jeszcze nie jest zakończenie filmu. A te sprowadza na ziemię wszystkich romantyków i odkrywa prawdziwe obliczę tej pięknej miłości. I dopiero tutaj nasz bohater znajdzie bardzo użyteczny sposób wykorzystania swoich super mocy...
      Miłego oglądania!

 

sobota, 2 marca 2013

       Przyznajemy, że trochę się tu zakurzyło... Ale wiecie jak to jest, zawsze znajdzie się coś ważniejszego. A to sesja, a to wyjazd, a to impreza... Ale wracając po dłuższej przerwie nie mieliśmy przynajmniej trudności z wyborem filmów jakie warto Wam zaprezentować. W obliczu niedawnego święta filmowców jakim była gala rozdania Oscarów, nie sposób wziąć „na warsztat” filmy inne niż nominowane do tych, jakże prestiżowych i obiektywnie przyznawanych nagród.
       Nie od dziś wiadomo i żadnym to sekretem nie jest, że Oscary to żaden wyznacznik jakości filmów. Niestety, nie inaczej rzecz się ma w animacji. Tegoroczny zwycięzca w kategorii krótkometrażowych filmów animowanych to twór ze stajni Disneya i bynajmniej najlepszym z nominowanych nie jest. A według nas – jest wręcz najgorszym.
       Film w reżyserii Johna Kahrs’a to ckliwa opowiastka o miłości od pierwszego wejrzenia, która oczywiście nie może się obejść bez dramatycznej walki o swoją dalszą egzystencję. Fabuła rodem z Harlequina, płytka jak kałuże po pustynnej mżawce, zamiast rozczulenia wywołuje tylko uśmiech politowania. Ni to oryginalne, ni to głębokie, ani zaskakujące, ani szokujące... jednym słowem nieinteresujące.
       Za to na pochwałę zasługuje sam obraz. Utrzymany w starym stylu, ale zrobiony nową techniką - fuzją grafiki generowanej komputerowo z odręcznymi animacjami. "Chciałem połączyć to, co najlepsze w dwuwymiarowych, klasycznych rysunkach, z wielopłaszczyznowością grafiki komputerowej" - tłumaczy reżyser. Użyta przez niego technika nosi nazwę "Meander". I może za to ten Oscar...
Niestety, na YT nie ma już dobrej wersji...


       O wiele bardziej romantyczną opowieść zaserwował nam Timothy Reckart, reżyser „Head Over Heels”. Jest wszystko co w tego typu filmach być powinno – oryginalność, świetna animacja (poklatkowa!), ciekawa fabuła i dobry morał. Z resztą sami oceńcie:

       Kolejny z nominowanych filmów to opowieść o przyjaźni pierwszego człowieka i pierwszego psa. „Siedziałem w poczekalni i czytałem artykuł w National Geographic o psach i ich przodkach. Zacząłem myśleć o historii powstania świata, o pierwszym człowieku, o pierwszym psie...” - mówi o swoich inspiracjach Minkyu Lee, reżyser filmu. Tradycyjna animacja zajęła reżyserowi prawie 3 lata.

       Fani Simpsonów na pewno liczyli, że statuetkę zgarnie The Longest Daycare, z Maggie Simpson w roli głównej. Niestety zarówno oni, jak i reżyser David Silverman, musieli obejść się smakiem nominacji. Ale o wygraną byłoby trudno bo jedynym atutem filmu (ale za to jakim silnym!) jest solidna dawka humoru.

       Na koniec kurs gotowania wg. Adama Pesapane'a – czyli jak przygotować Guacamole (meksykański sos przyrządzany na bazie awokado). O fabule trudno tu mówić, ale animacja poklatkowa powala na kolana a i sam pomysł jest rewelacyjny. Całość bardzo przyjemnie się ogląda. Choć animacja trwa zaledwie 90 sekund to powstawała 4 miesiące i kosztowała podobno 50tys. dolarów. To pewnie przez te granaty...