piątek, 14 grudnia 2012

       „The Undertaker is coming...” To zdanie nie wróży nic dobrego. Zawsze gdy w okolicy pojawia się elegancji jegomość w asyście stada kruków, oznacz to, że ktoś umrze. Ale nie z jego ręki. Żaden tam z niego morderca. Ot, chudy, wysoki, dobrze ubrany i podróżujący rowerem właściciel zakładu pogrzebowego. Facet ma po prostu nosa do interesu, bo pojawia się zawsze przed czasem. Przez to gdy się pojawi, na każdego wokół pada blady strach... w końcu nikt nie chce być tym, po kogo przyjechał „Undertaker”.
       Co w takiej sytuacji zrobić? Schować się? Modlić? A może najlepiej samemu zadbać o „materiał” dla owego przybysza? Trzeba tylko znaleźć jakiegoś kozła ofiarnego... Zawsze znajdzie się w grupie ktoś, kto odstaje od reszty, a w przypadku bogobojnych mieszkańców miasteczka, ktoś kto się Boga nie boi, jest doskonałym kandydatem na to stanowisko. „One bad apple spoils the bunch”, powiada ksiądz podżegając tłum, zupełnie jakby chciał zacytować naszego klasyka: „wiecie co z nim zrobić”.
       Oryginalna kreska, świetny dźwięk i rewelacyjne kadry składają się na mroczny, choć groteskowy, a na pewno intrygujący klimat całego filmu. Mistrzowsko budowane napięcie, rozładowywane przekomiczną muzyką sprawia, że animacja wciąga od samego początku, a ciekawe przedstawienie osób czuwających nad projektem nie pozwala wyłączyć filmu tuż po zakończeniu akcji.
       Zachęcamy do rzucenia okiem na listę płac, czy to na końcu filmu czy w jego opisie na YT, aby sobie uświadomić jak wielu ludzi było zaangażowanych w projekt i jak dużo pracy kosztowała ta niespełna dziesięciominutowa animacja. Nie wiemy jak Wam, ale nam marzy się pełnometrażówka w takim klimacie!
Koniecznie fullscreen i HD!

 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz