poniedziałek, 22 października 2012


       Dziś mamy coś dla uczestników konwersatorium o filmie i propagandzie. Ale innych również zachęcamy do zapoznania się z materiałem!
       Wojna na przełomie XIX i XX wieku stała się dużo bardziej skomplikowaną i złożoną operacją niż miało to miejsce jeszcze wieku XVIII, gdzie dwie armie ścierały się ze sobą niczym parówki w mikserze, a wygrywał ten, kto przeżył. Rozwój technologii wzbogacił zaplecze militarne, a rozwój nauk społecznych sprawił, że wojnę zaczęto toczyć również w mniej brutalny, ale za to podstępny sposób.      
       Jednym z takich sposobów jest propaganda. Czym ona jest, każdy wie. Nie każdy jednak zdaje sobie sprawę, że rządy prowadzące wojny nie oszczędzały od niej nawet dzieci i w podstępny sposób próbowały zaśmiecać małe niewinne umysły treściami, które były dla owych rządów, po prostu wygodne. Kto by pomyślał, że znany wszystkim i kochany przez większość Kaczor Donald to agent rządu USA, który ma dzieciom wpoić (i to w mało subtelny sposób), że Stany Zjednoczone Ameryki to ziemia obiecana i jak bardzo trzeba cieszyć się z tego, że żyje się właśnie tu. A wojna? Przecież toczymy ją po to, żeby nadal było tak fajnie jak jest, bo jacyś źli naziści chcą nam to zabrać. I trzeba ich za to nienawidzić! Cały sercem! Nienawiść! Nienawiść po wsze czasy! Ale nie do wojny i okrucieństwa – do innych ludzi.
       Film powstał w 1942 roku i był jednym z pierwszych (bo było ich dużo więcej) filmów propagandowych wyprodukowanych przez Disney’a dla rządu USA. Z animacji aż kipi od symboli wszelkiego zła jakim są nazistowskie Niemcy i żółci azjaci, oraz symboli błogosławionego dobra – Stanów Zjednoczonych Ameryki. Przekaz prosty jak konstrukcja cepa, ale w końcu celem były równie proste, acz Bogu ducha winne umysły małych Amerykanów. Co ciekawe film dostał Oskara w kategorii najlepszy krótkometrażowy film animowany. Nie podsyłamy Wam byle czego!




       Ciekawi jesteśmy Waszych opinii o takich działaniach rządów państw. Myślicie, że kaczor odwalił kawał dobrej roboty, czy nie powinien się zupełnie mieszać do takich spraw?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz